piątek, 5 października 2012

Nie jestem...

Blogowanie nie jest mi obce, ale nie zmienia to faktu, że nie lubię zaczynać. Mam dużo pasji, zainteresowań, dużo do powiedzenia i napisania, a mój chłopak nie ma już siły słuchać marudzenia, najlepszym pomysłem jest więc odnowienie bloga. Nie jestem blogerką modową, która staje w najatrakcyjniejszych punktach miasta w dziwnych pozach i pstryka focie swoich outfitów. Nie kupuję modowych gazet, wolę Politykę i Newsweeka. Interesuję się modą, ale nie przejawia się to przez świrowanie z ciuchami które nijak do siebie pasują, a tym bardziej, nie pasują do mnie. Nie jestem też blogerką kulinarną, bo moje kucharzenie ogranicza się do ciągłego jedzenia i pieczenia co najwyżej CIAST lub CIASTEK, a moje przepisy można określić mianem 'wszystko na oko', więc ciężko byłoby mi się spełnić w roli osoby trzymającej się ścisłej ilości mąki. Ale dumnie przyznaję: jestem numerem jeden jeśli idzie o jedzenie. Do blogerki, która recenzuje książki i filmy też mi daleko. Dlatego pewnie, że lubię naprawdę masę różnych rzeczy, nie ograniczam się do jednego gatunku i śmieszą mnie filmwebowe kłótnie pod tytułem: 'nie wypowiadaj się o filmie Polańskiego, skoro na 10 punktów oceniasz komedię dla debili', bo co to ma znaczyć? Przecież film, no załóżmy, Polańskiego, ogląda się z innym nastawieniem niż taką komedię, no nie? Na pewno nie będę też blogerką kosmetyczną: wcale się na tym nie znam, niestety. A tak bardzo bym chciała! Kosmetyki kupuję głównie w sklepach 'wszystko za 5,99 zł', trzymam się kilku sprawdzonych tuszy, a na szalone kolory maluję jedynie paznokcie. Mówiąc o paznokciach: kupiłam dziś kolejne dwa lakiery do kolekcji. Mam ich niedużo, koło 30, ale mój chłopak, z którym obecnie mieszkam, dostaje białej gorączki na widok drewnianego pudełeczka wypełnionego lakierami. Dla niego wszystkie mają takie same kolory. Gdzie tam! Jest subtelna różnica między pięcioma odcieniami zieleni, które posiadam. A z drugiej strony: tylko bym spróbowała określić jego samochód manem SZAREGO. Jest GRAFITOWY. I gdzie tu logika? Podsumowując: będę sobie pisać takie bzdury raz na jakiś czas, bo to dość relaksujące. Cheers!